#PlasticFreeJuly 2019 – Dzień 11. Łazienka bez plastiku – higiena jamy ustnej.

Kiedy zastanawiałam się nad tym, od czego zacząć ten wpis, przypomniała mi się piosenka z mojego dzieciństwa. Kto kojarzy tekst „Szczotka, pasta, kubek, ciepła woda. Tak się zaczyna wielka przygoda”? Znalazłam nawet stary videoklip 🙂

Choć pasta w videoklipie jest w metalowej tubie, szczoteczka do zębów jest już plastikowa. To była mniej więcej połowa lat 80-tych. Co się zmieniło od tego czasu? Zalał nas plastik w każdej możliwej postaci. Pasta do zębów jest dostępna niemal wyłącznie w plastikowych tubkach, które na dodatek zapakowane są w kartonowe pudełko. Dotychczas trafiłam w drogeriach i sklepach internetowych tylko na jedną (!) pastę w metalowej tubie (firmy Tołpa). Bardzo żałuję, że nawet te pasty, które są świetne w składzie, czyli nie zawierają m.in. SLS, triklosanu czy mikroplastiku, o którym pisałam tutaj oraz innych szkodliwych substancji, są pakowane w plastik.

Szczoteczka do zębów

Pierwsza zmiana, której dokonałam, to była bambusowa szczoteczka do zębów. Dla mnie ogromna, bo „przesiadałam się” z elektrycznej szczoteczki, a na dodatek okazało się, że kupiłam zbyt miękką bambusową szczoteczkę, więc początki nie były zbyt udane. W końcu trafiłam na twardość, która mi odpowiada 🙂 Powiem coś, czego raczej nie mówią inni zero waste’owcy, ale nie daj sobie wmówić, że szczoteczka bambusowa czyści zęby równie dokładnie jak elektryczna. Musisz więc uzbroić się w cierpliwość cierpliwość i dobrze wyćwiczyć rękę 😉 Poza tym większość dentystów Ci powie, że ważniejsza od pasty jest prawidłowa technika szczotkowania zębów.

Bambusowe szczoteczki są teraz dość powszechnie dostępne i w coraz niższych cenach. Znajdziesz je nawet w Rossmannie, a ja uzupełniłam swoje zapasy w przyzwoitej cenie nawet w moim osiedlowym supermarkecie!

Większość szczoteczek bambusowych lub drewnianych ma nylonowe włosie, które nie nadaje się do kompostowania. Należy je więc usunąć przed zutylizowaniem szczoteczki (i wyrzucić do odpadów zmieszanych). Wystarczą do tego zwykłe obcęgi:

Jak widać przy zbyt dużym zaangażowaniu w usuwaniu włosia ze szczoteczki można ją łatwo złamać 😉

Do czego można wykorzystać drewnianą część szczoteczki? Np. do oznaczania gatunku kwiatów czy ziół, zarówno w doniczkach, jak i bezpośrednio w ziemi.

Kilka pierwszych szczoteczek dla całej rodziny kupiłam z kolorowymi końcówkami, jak ta na zdjęciu, żeby było nam łatwiej je odróżnić, ale teraz kupuję już tylko neutralne. Dzięki temu lepiej wyglądają np. w między roślinami.

Od dłuższego czasu nie pozbywam się włosia ze szczoteczek, kiedy dokonają swego żywota, tylko wykorzystuję je do wielu różnych celów w domu (zgodnie z trzecią zasadą zero waste, czyli REUSE) 🙂 Najczęściej służą mi do czyszczenia:

  • fug w łazience i powierzchni wokół baterii umywalkowych
  • przestrzeni wokół brzegów płyty gazowej w kuchni i zlewu
  • łańcucha roweru

Jest też wspaniała polska firma z Warszawy – „Stasio”, która robi drewniane szczoteczki do zębów z naturalnym włosiem (nie pamiętam z jakiego dokładnie włosia, ale chyba zwierzęcego, więc nie dla wegan). Niestety, sklep zarówno stacjonarny, jak i internetowy jest na razie zamknięty z powodu zalania 🙁

Pasta do zębów

Wróćmy do pasty do zębów. Czy znalazłam swojego „Świętego Graala”? Owszem, ale w takiej formie, jakiej się nie spodziewałam 🙂 Jednak zanim to nastąpiło, eksperymentowałam z różnymi przepisami na domową pastę do zębów. Niestety, żadna receptura nie przypadła mi do gustu. Podzielę się z Tobą jedną z nich, może akurat dla Ciebie będzie smakowita, ale uprzedzam, że nie przyjmuję żadnych reklamacji 😉

Składniki (na słoik jak na zdjęciu):

  • 1 część płynnego (roztopionego) oleju kokosowego (ok. 10 łyżek)
  • 1 część glinki zielonej lub białej (w zależności od tego, jaki kolor chcesz uzyskać)
  • 1/2 – 1 łyżeczki sody oczyszczonej (będzie mniej lub bardziej wyczuwalna w konsystencji pasty)
  • 1 płaska łyżeczka ksylitolu
  • około 10 kropli naturalnego olejku miętowego (może być też pół na pół z goździkowym, jeśli odpowiada Ci jego smak i zapach)

Wymieszaj dokładnie wszystkie składniki i przełóż do słoika lub jakiegoś innego pojemnika. Pasta mocno stężeje po kilku godzinach, nie będzie miała konsystencji sklepowej pasty do zębów, więc za każdym razem będzie trzeba skrobać po jej powierzchni zwilżoną wodą szczoteczką.

Co jeszcze się u mnie nie sprawdziło?

  • Olej kokosowy – serio, znam osoby (i to nie tylko zero waste’owców), którzy myją tak zęby i mają je nawet ładne 😉 Nakładasz na szczoteczkę i myjesz jak zwykła pastą do zębów.
  • Soda oczyszczona – sypiesz sodę na zwilżoną szczoteczkę i myjesz nią zęby… Jak dla mnie dramat, jakbym myła zęby solą, coś okropnego, na dodatek miałam podrażnione dziąsła.
  • Soda oczyszczona wymieszana z ksylitolem – niezależnie od proporcji beznadzieja, jakbym myła zęby solą wymieszaną z cukrem…

Jak pasta okazała się moim „Świętym Grallem”, czyli dobrą w składzie, smaczną i wygodną w użyciu pastę bez plastiku?

Pasta w takiej formie, która nawet nie przyszłaby mi do głowy i z dodatkowym bonusem w postaci właśnie idealnej formy np. na podróż czy do torebki 🙂 Oto i ona – pasta do zębów w… pastylkach. NIe dość, że w opakowaniu bez plastiku, to na dodatek z bardzo dobrym składem, bezpiecznym nie tylko dla naszego zdrowia, ale też dla środowiska.

Jak jej używać? W banalny sposób – po prostu rozgryzasz, wkładasz do ust zwilżoną szczoteczkę i szorujesz zęby 🙂 Zaznaczę, że nie możesz liczyć na pianę w ustach, bo nie zawiera substancji spieniających, np. szkodliwego SLS. Przyznam, że kilka dni mi zajęło, zanim się przyzwyczaiłam do pasty w formie tabletek, ale teraz nie wyobrażam sobie bez nich życia 🙂

Świetnie sprawdzi się w podróży. Pakujesz do jakiegoś pojemniczka (znowu zasada REUSE ;-)) tyle, ile potrzebujesz, a nie całe opakowanie. Masz wizytę u dentysty (albo randkę ;-)) po pracy? Zamiast zabierać ze sobą całą tubkę, bierzesz jedną tabletkę do kosmetyczki i oszczędzasz nie tylko miejsce, ale też i wagę torebki, a jak wiadomo, damskie torebki bywają często studnią bez dna z różnymi „skarbami” 😉

Czy są jakieś minusy pasty do zębów w pastylkach? Znalazłam tylko jeden, a mianowicie cenę. Możecie je kupić w moim ulubionym Betterlandzie za nieco ponad 27 zł za 125 szt. Do wyboru jest wersja z fluorem lub bez. Ja sama zazwyczaj kupuję je podczas targów (np. Slow Weekend czy Targi Zero Waste, na których wystawia się Betterland), wtedy jest niższa cena 🙂 Mam świadomość tego, że dla kogoś może to być zaporowa cena, jeśli na co dzień kupuje pastę do zębów za kilka złotych np. w Biedronce czy Lidlu, dlatego absolutnie nie oceniam i nie namawiam, tylko pokazuję alternatywne rozwiązania. Podczas moich warsztatów często powtarzam, kolokwialnie mówiąc, że jak nie masz co do gara włożyć, to Twoje priorytety życiowe są inne i zdecydowanie ważniejsze, więc rób tylko to, na co możesz sobie pozwolić w danej chwili. Dostaje mi się czasem za to liberalne podejście 😉

Nić dentystyczna

Jak możesz zobaczyć na zdjęciu, jest też alternatywa nawet dla nici dentystycznej. Szczerze mówiąc nie wiem, jakiej firmy jest moja nić, kupiłam ją (wraz z uzupełniającymi wkładami) około 1,5 roku temu na targach i o ile dobrze pamiętam, to kosztowała 16 zł za szklaną „fiolkę ” z nicią i około 10 zł za uzupełnienie, czyli za samą nić o długości 10m. Pamiętam, że rzuciłam się na nią jak „szczerbaty na suchary”, jak to ma zwyczaju mawiać mój kolega i czekałam chyba z 10 minut w kolejce do zapłaty! Najbardziej popularna w Polsce jest obecnie nić dentystyczna firmy Georgnics (nawet bardziej się opłaca, bo ma 30 m długości), również dostępna w moim ulubionym Betterlandzie 😉 Mała dygresja – ja nic nie mam z tego, że promuję tutaj jakąkolwiek firmę, Po prostu wychodzę z założenia, że jeśli ja jestem zadowolona z jakichś produktów, usług czy firm jako takich, a zwłaszcza, jeśli to są małe, polskie, rodzinne biznesy, to tym bardziej wręcz powinnam je wspierać. Tak jak bym polecała koleżance sprawdzonego fryzjera czy kosmetyczkę 😉 Betterland robi dużo dobrego dla szerzenia idei zero waste w Polsce, więc tym bardziej zasługuje na wsparcie! Żeby nie być stronniczą to powiem, że ponoć ostatnio pojawiły się w Lidlu nici dentystyczne w pełni biodegradowalne, włącznie z opakowaniem, które teoretycznie wygląda jak plastikowe.

Jakie są minusy? Ponownie cena. Wiem, że możesz kupić nić dentystyczną w drogerii czy w dyskoncie za 6 zł, ale zwróć proszę uwagę na ich skład, to naprawdę nie jest tyko kwestia opakowania z plastiku. Często nić jest zrobiona np. z nylonu. Te w szklanych opakowaniach, naturalne są np. z jedwabiu lub włókna bambusowego.

Drugi minus (który jest zarazem plusem) to samo opakowanie zrobione ze szkła. Choć szkło jest najbezpieczniejsze dla naszego zdrowia, w tym wypadku może być groźne dla naszego bezpieczeństwa, zwłaszcza w przypadku dzieci. Jeśli ta szklana fiolka z nicią dentystyczną upadnie na podłogę wyłożoną kafelkami (a przecież zazwyczaj taka jest w łazience), to istnieje duże prawdopodobieństwo, że się zbije. O ile dorosły jest ostrożny i świadomy zagrożenia z potłuczonego szkła, o tyle z małymi dziećmi może być różnie.

Mam nadzieję, że zaciekawiłam Cię alternatywami dla mycia zębów bez plastiku. Starałam się przedstawić w miarę obiektywne spojrzenie, z plusami i minusami. Jeśli masz już doświadczenie w myciu zębów bez plastiku, to zostaw proszę komentarz. NIe tylko ja chętnie go przeczytam, ale warto też zainspirować innych 🙂

Dziękuję Ci, jeśli wytrwałeś do końca, bo jak zwykle się rozpisałam 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.