Trzeci tydzień akcji #LipiecBezPlastiku rozpoczynamy delikatnym i intymnym tematem, a mianowicie higieną intymną. Choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się ona mocno powiązana z plastikiem, to prawdopodobnie i w tej kwestii uda mi się Was zaskoczyć, a przynajmniej mam taką nadzieję 🙂
W związku z tym, że jest to temat babski, to dzisiaj wyjątkowo będę się zwracała do Czytelników w rodzaju żeńskim, a jak już może zauważyliście, staram się zwracać do wszystkich raczej neutralnie 😉 Wybaczcie panowie i pokażcie koniecznie dzisiejszy tekst znanym Wam kobietom, bo będę mówiła dzisiaj dużo w kontekście zdrowia, a nie tylko plastiku w takim sensie jak dotychczas.
Czy wiedziałaś, że każda kobieta zużywa średnio aż 11 tysięcy tamponów w ciągu swojego życia?! Odpowiada to mniej więcej 130 kg menstruacyjnych odpadów. Jeśli używasz podpasek, to ta ilość będzie porównywalna. Czy kiedykolwiek szukałaś składu tamponu czy podpaski na opakowaniu? Założę się, że większości z Was nawet nie przyszło to do głowy. Nie biegnij teraz do łazienki, żeby to sprawdzić, szkoda czasu. Od razu Ci powiem, że go tam nie znajdziesz. Sprawdziłam też ostatnio ulotkę od tamponów marki o.b. i na niej też nie ma składu… Jest tylko wzmianka o możliwym wystąpieniu TSS, czyli Zespołu Wstrząsu Toksycznego, o którym też dzisiaj będzie kilka słów.
Przez ponad 20 lat naiwnie myślałam, że tampon jest zrobiony w całości z bawełny. Pewnie też tak myślałaś? Bawełna jest naturalnym surowcem, przyjaznym naszej skórze, prawda? Owszem, ale tylko bawełna z kontrolowanych upraw, czyli zazwyczaj określana jako bawełna organiczna. “Zwykła” bawełna, która znajduje się nie tylko w naszych t-shirtach, bieliźnie czy właśnie tamponach, pochodzi z przemysłowych upraw, co oznacza, że do jej produkcji stosuje się ogromne ilości pestycydów i herbicydów. Być może znany jest Ci jeden z nich stosowany do walki z chwastami, a mianowicie używany na całym świecie Roundap. Szacuje się, ża na 1 kg bawełny przypada aż 1/3 kg powyższych toksycznych substancji! Roundup zawiera gilfostat, który został oficjalnie zakwalifikowany jako potencjalnie rakotwórcza substancja (przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem). Co jeszcze znajduje się w tamponach, podpaskach i wkładkach higienicznych? Między innymi:
- syntetyczny jedwab
- miazga papierowa
- żywice i kleje
- polipropylen i polietylen (m.in. w siateczce na wierzchu i wkładce na dnie podpaski, które zapobiegają przeciekaniu)
- substancje powierzchniowo czynne (takie jak np. w płynie do mycia naczyń czy innej domowej chemii)
- surfaktanty (substancje wiążące wilgoć na powierzchni)
- sztuczne substancje zapachowe
- resztki chloru używanego w procescie bielenia
Jakiś czas temu trafiłam na dane mówiące o tym, że jedna paczka podpasek zawiera tyle plastiku, co cztery torebki foliowe na zakupy…
Wspomniałam na początku o TSS, czyli Zespole Wstrząsu Toksycznego (z angielskiego Toxic Shock Syndrome). Zdarza się on wprawdzie bardzo rzadko, bo zaledwie w przypadku 4 na 100 tys. kobiet, niemniej jednak jest bardzo niebezpieczny i może doprowadzić nawet do śmierci. TSS to zatrucie organizmu spowodowane toksynami produkowanymi m.in. przez bakterie, głownie gronkowca złocistego i paciorkowce. Wprawdzie TSS może wystąpić również z innych powodów jednakże dobrze udokumentowany jest jego związek ze stosowaniem tamponów. Zaznaczę tutaj, że nie ma znaczenia, z jakiego materiału zrobione są tampony, może wystąpić nawet w przypadku stosowania tamponów z czystej bawełny organicznej.
Tampony i podpaski jednorazowe są szkodliwe również dla środowiska. Rozkładają się co najmniej kilkadziesiąt lat, ale pod warunkiem, że są odpowiednio utylizowane. W czasie ich rozkładu uwalniają się nie tylko różne substancje z materii organicznej, która się w nich znalazła (czyli mówiąc wprost z krwi), ale też ze wszystkich toksycznych substancji użytych do ich produkcji.
Opakowania, w których się znajdują, to zazwyczaj mnóstwo plastiku, zwłaszcza w przypadku podpasek, a w Polsce zużywa się ich rocznie aż… 2 miliardy! Wiele kobiet postępuje nieprawidłowo ze zużytymi tamponami (a nawet podpaskami!) i spuszcza je w toalecie, co jest ogromnym błędem, bo mogą trafić z kanalizacji wprost do rzek, a potem do mórz i oceanów.
Jaka jest zatem alternatywa dla produktów menstruacyjnych w plastiku?
Zacznijmy od wkładek higienicznych. Wiele kobiet nie wyobraża sobie bez nich życia, ja również. Przyznam, że do wielorazowych wkładek podchodziłam jak do przysłowiowego jeża 😉 Teraz, z perspektywy ich użytkowniczki od mniej więcej półtora roku, mogę szczerze je polecić. Obecnie wybór na rynku jest ogromny. Ja używam najzwyklejszych i chyba najmniejszych, zrobionych z certyfikowanej bawełny. Pierwsze kupiłam bezmyślnie całe białe i takich Ci nie polecam, z oczywistych względów. Teraz mam wyłącznie różnokolorowe (niektóre są z jednej strony białe, z drugiej kolorowe, wiec używam tylko tej kolorowej):
Ile będziesz ich potrzebowała? Ja mam 9 sztuk i w zupełności mi ta ilość wystarcza. Możesz je prać ręcznie codziennie albo wrzucać do pralki razem z ubraniami. Zawsze przeprasowuję je żelazkiem po zdjęciu z suszarki, żeby wyprostować, bo są cieniutkie i czasami trochę wymięte po praniu, poza tym to taki dodatkowy zabieg odkażający, a przynajmniej tak to sobie tłumaczę. Ja nawet jeansy prasuję, co jak kiedyś usłyszałam ponoć nie jest normalne 😉
Kubeczek menstruacyjny
Choć jest dostępny na polskim rynku już od kilku lat, wciąż budzi kontrowersje i obawy, zupełnie niepotrzebnie. Czy wiesz, że pierwszy kubeczek został opatentowany w USA już w 1932 r.? Swoją popularność zyskały jednak dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku.
Jego podstawową zaletą pod względem walki z plastikiem jest fakt, że jeśli używasz go prawidłowo i dbasz o niego, to jeden kubeczek może Ci posłużyć nawet 10-15 lat!
Żałuję, że nie przestawiłam się z tamponów na kubeczek menstruacyjny wcześniej. To jest jedno z moich najlepszych zero waste’owych odkryć. Chyba każda firma robi go obecnie z medycznego silikonu, a więc materiału bezpiecznego dla zdrowia. Długo się nie mogłam mentalnie przekonać do tej zmiany, no bo jak coś takiego wsadzić zamiast cienkiego tamponu? Pomyślałam sobie jednak, że skoro przez moje drogi rodne przeszło 3,5 kg dziecko, to z kubeczkiem menstruacyjnym też sobie poradzę 😉 Przeczytałam o nim wszystko co było dostępne w internecie, wybrałam często polecaną markę, właściwy rozmiar, kupiłam i… totalna klapa. Co ja się namęczyłam z prawidłowym złożeniem i włożeniem tego kubeczka! Wydawał mi się strasznie sztywny i nieelastyczny. Choć nie znoszę podpasek, to na wszelki wypadek kupiłam jedno opakowanie, żeby mieć dodatkowe zabezpieczenie. Pierwszego dnia było nawet ok, ale drugiego dnia miałam “awarię” zaledwie po trzech godzinach od włożenia kubeczka i to na dodatek będąc w kinie. Niezbyt przyjemne wrażenia jak na pierwszy raz… Powiem tylko, że podpaski okazały się niezbędne i po trzech dniach zrezygnowałam z tego “wynalazku”. Jako że nie mam w zwyczaju się poddawać, nie wspomnę już o wydanych niemałych pieniądzach, to za miesiąc spróbowałam ponownie i znowu klapa.
Zaznaczę tutaj, iż może się zdarzyć, że trudno będzie Ci dobrać odpowiedni rozmiar, kształt i twardość kubeczka menstruacyjnego. Niestety, próby mogą być kosztowne, bo za każdym razem to wydatek co najmniej kilkudziesięciu złotych, a jak Ci kubeczek nie podpasuje, to już nic z nim nie zrobisz i raczej nikomu nie oddasz. Ja przynajmniej mam od półtora roku ten nietrafiony kubeczek jako dodatkowy egzemplarz pokazowy na warsztaty zero waste 😉 Ten kubeczek to Me Luna w rozm. L, zakończony kulką (są różne warianty zakończenia):
Zniechęcona wróciłam do moich tamponów z bawełny organicznej (o nich będzie za chwilę) i stwierdziłam, że może jestem jedną z tych niewielu kobiet, u których kubeczek się nie sprawdza. Niewielu, bo znam mnóstwo innych kobiet, które są nim zachwycone i ani jednej, która byłaby z niego niezadowolona.
Po kilku miesiącach trafiłam przypadkiem na naszą polską firmę KAYA i szczerze mówiąc nawet nie wiem dlaczego postanowiłam dać jeszcze jedną szansę kubeczkowi menstruacyjnemu. Co ciekawe, KAYA ma tylko dwa rozmiary kubeczka (niektóre firmy nawet około dziesięciu wariantów). Zdecydowałam się na rozmiar L i tym razem to był strzał w dziesiątkę! Jest elastyczny, łatwo się go składa na różne sposoby i aplikuje, na dodatek jest w komplecie w pięknym, bawełnianym woreczkiem do przechowywania (a nie jak w przypadku Me Luny z jakimś poliestrowym, do którego nieprzyjemnie się wkłada kubeczek). Świetnie utrzymuje zawartość w środku, nawet cały dzień (zalecane jest opróżnianie go maksymalnie co 10-12 godzin). A tak wygląda nowiusieńki kubeczek KAYA:
Zaznaczę, że to jest nowy, nieużywany kubeczek, który mam wyłącznie na warsztaty. Nie dałabym uczestniczkom pomacać mojego własnego, którego używam, z oczywistych względów 😉
Powiem o kilku kwestiach, o które mnie dziewczyny pytają na warsztatach, często niemalże szeptem, a jeszcze więcej pytań dostaję poźniej w prywatnych wiadomościach, bo najwyraźniej menstruacja to nadal coś wstydliwego i temat tabu. I tutaj też duży plus dla twórczyń firmy KAYA, bo mówią odważnie o tym temacie, w filmikach i na zdjęciach używają czerwonego płynu, a nie kretyńskiego niebieskiego, jak w większości reklam, czego nigdy nie mogłam zrozumieć. To taka moja prywatna dygresja 😉
Po pierwsze: czy czuć, że ma się założony kubeczek? Absolutnie nie i wciąż mnie samą to dziwi, chociażby ze względu na jego rozmiar, zwłaszcza w porównaniu do tamponu. Dodam też, że nie czuć jego końcówki, tego widocznego na zdjęciu “dzyndzelka”. Od razu też powiem, że ten dzyndzelek nie służy to wyciągania kubeczka. Wyciąga się go chwytając za podstawę, również dlatego, żeby odessało się powietrze i zawartość kubeczka nie chlupnęła Ci na ręce. Przyznam szczerze, że dziwnie mi się pisze takie “instrukcje”, ale mam świadomość, że to ważny temat dla kobiet, a jak już wspomniałam widzę też, że wstydliwy, więc mam nadzieję, że odpowiem dzisiejszym wpisem na część nie zadanych głośno pytań.
Czasami pojawia się pytanie, czy taki przeźroczysty kubeczek z czasem nie żółknie? Owszem, trochę tak, ale jakie to ma znaczenie? Przecież nie stawiasz go jako ozdobę na półce, kiedy go nie używasz, prawda? 😉
Czy kubeczek menstruacyjny nie przecieka w nocy? Nie powinien, ale jeśli nieprawidłowo go włożysz, to może się tak wydarzyć. Jeżeli tak jak ja masz obfite pierwsze dni okresu, to możesz dodatkowo dla świętego spokoju użyć na noc wielorazowej podpaski (ja tak robię tylko pierwszej nocy):
Choć wygląda ona co najmniej dziwnie, świetnie spełnia swoją rolę i można ją prać w pralce. I nie, nie jest w niej gorąco 😉
Czy kubeczek menstruacyjny, zwłaszcza trzymany w środku regularnie po wiele godzin jest bezpieczny dla zdrowia? Na pewno jest dużo bezpieczniejszy niż jakikolwiek tampon, nawet z organicznej bawełny. Chociażby dlatego, że krew zbiera się w jego środku, a nie tak jak w przypadku tamponu przesiąka nim, a nie jest wchłaniana całkowicie do środka. Rocznie na całym świecie odnotowuje się około 100 tys. przypadków TSS (dla przypomnienia – Zespołu Wstrząsu Toksycznego). Do tej pory odnotowano tylko jeden przypadek TSS powiązany z kubeczkiem menstruacyjnym (w 2015 r.), ale spowodowany mechanicznym uszkodzeniem kanału szyjki macicy podczas jego pierwszej, nieumiejętnej aplikacji u 37-letniej kobiety.
Przejdziemy teraz do najbardziej intymnej części dzisiejszego tematu, a mianowicie do pytania, które zawsze się pojawia i budzi chyba najwięcej obaw, a mianowicie: jak się wsadza do środka kubeczek menstruacyjny?
Po pierwsze, musisz się rozluźnić, co może być trudne za pierwszym razem. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że najłatwiej jest go włożyć włożyć w pozycji kucającej. Po drugie musisz znaleźć optymalną dla Ciebie metodę składania kubeczka przed jego aplikacją. Ja stosuję taką:
Jak by mi ktoś kiedyś powiedział, że napiszę taką instrukcję, to bym w życiu nie uwierzyła 😉 Tutaj znajdziecie profesjonalną instrukcję od KAYA.
A tutaj jeszcze kilka innych metod od naszej polskiej cupfitterki, czyli Gosi z Betterland:
Na stronie Betterlandu znajdziecie spory wybór kubeczków różnych firm.
Podsumowując wątek kubeczka menstruacyjnego mam dla Was jeszcze kilka porad, które ułatwią bezpieczne z niego korzystanie i zachowanie go w dobrej kondycji na lata:
- Przed pierwszym użyciem, przed każdym kolejnym okresem oraz po wygotuj (umyty najpierw mydłem) kubeczek we wrzątku, ja wygotowuję go przez 15 minut.
- Przy każdym opróżnianiu kubeczka umyj go w wodzie z mydłem lub ewentualnie opłucz go wodą jeśli nie masz innej możliwości. Jeśli musisz wymienić go w publiczej toalecie, np. w pracy i w tym samym pomieszczeniu nie masz dostępu do umywalki, to pamiętaj, żeby zabrać ze sobą wodę w butelce (oczywiście nie plastikowej!) lub w szklance, którą opłuczesz kubeczek i ręce.
- Może to oczywiste, ale też łatwo o tym zapomnieć przed wizytą w toalecie, a mianowicie koniecznie umyj ręce przed wyjęciem kubeczka, dzięki temu unikniesz wprowadzenia do pochwy bakterii i innych zarazków.
- Jeśli w komplecie z kubeczkiem nie dostałaś bawełnianego woreczka do jego przechowywania (często w zestawie jest plastikowy pojemnik albo coś podobnego), to uszyj albo kup taki. Uważam, że dobrze jest dać mu “pooddychać” pomiędzy okresami.
- Wypróbuj różne metody składania kubeczka przed jego aplikacją. Ja trafiłam na odpowiednią dla mnie za drugim razem, ale różnie to bywa.
Wielorazowe podpaski
Jeśli wciąż nie dałaś się przekonać do kubeczka menstruacyjnego, to alternatywą dla Ciebie mogą być wielorazowe podpaski. Znam sporo kobiet, które nie wyobrażają sobie stosowania tamponów, są za to wiernymi użytkowniczkami podpasek. Tak jak pisałam wcześniej, ja nigdy ich nie lubiłam, a odkąd używam kubeczka menstruacyjnego, stałam się też posiadaczką jednej awaryjnej podpaski wielorazowej, używanej tylko podczas pierwszej nocy okresu. Kiedy zobaczyłam po raz pierwszy jak różne mogą być rozmiary i kształty podpasek wielorazowych, to oniemiałam. Niektóre przypominają mi pampersy 😉 O ich wadach i zaletach Ci nie opowiem, jako że sama ich nie używam, ale na potrzeby warsztatów zero waste, które prowadzę, wyposażyłam się w kilka takich podpasek:
Nie rozumiem, dlaczego producenci robią wielorazowe podpaski w białym kolorze od tej strony, która styka się bezpośrednio z krwią, ale mam wrażenie, że w Polsce głównie takie można znaleźć. Być może jest to kwestia dostępności materiałów. Na szczęście nie muszę się zastanawiać, jak dopiorę plamy z krwi, bo z kubeczkiem nie ma takiego problemu 😉 Wierzchnia warstwa wielorazowej podpaski zrobiona jest zazwyczaj z bambusa, bawełny lub frotty bawełnianej. Jest też materiał o nazwie coolmax, który ma za zadanie zapewniać poczucie suchości i chłodzenia. Spodnia warstwa to zazwyczaj poliester, ale ze specjalną powłoką przepuszczającą powietrze.
Ponieważ podpaski wymienia się w ciągu dnia dużo częściej niż kubeczek menstruacyjny, to powstaje dylemat co zrobić z taką podpaską, np. będąc w pracy. Jednym z rozwiązań jest specjalny woreczek z nieprzemakalną od środka warstwą (widoczny na powyższym zdjęciu w lewym górnym rogu), do którego można włożyć zużytą podpaskę, a następnie po powrocie do domu uprać ją ręcznie lub wrzucić do pralki.
Jeśli ten wpis czytają użytkowniczki podpasek wielorazowych, to bardzo proszę o podzielenie się ze mną i z innymi Czytelniczkami swoją opinią 🙂
OK, zamykamy wreszcie temat wielorazowych produktów menstruacyjnych, uff!
A co, jeśli nie wyobrażasz sobie ani kubeczka menstruacyjnego, ani wielorazowej podpaski czy wkładki higienicznej? Spokojnie, dla Ciebie też jest opcja uniknięcia plastiku zarówno w opakowaniu, jak i samym produkcie 🙂
Na szczęście są dostępne (już dość powszechnie nawet w popularnych sieciowych drogeriach i supermarketach) bezpieczne dla zdrowia i środowiska alternatywy:
Widoczne na zdjęciu podpaski (na dzień i na noc) oraz wkładka higieniczna (również marki KAYA, tak jak kubeczek menstruacyjny) są wykonane w 100% z organicznej bawełny z certyfikatem GOTS, nie bielonej chlorem, a ich tył oraz indywidualne owijki wykonane zostały z pierwszego w pełni biodegradowalnego i kompostowalnego biopolimeru naturalnego pochodzenia, uzyskiwanego ze skrobi kukurydzianej. Inne bezpieczne dla zdrowia i przyrody podpaski oraz wkładki higieniczne produkuje m.in. firma Ginger Organic. Podobnie jak KAYA, nawet ich opakowania są w 100 % biodegradowalne, zrobione z biofolii ze skrobi kukurydzianej. O ile dobrze kojarzę, to są dostępne stacjonarnie w drogeriach sieciowych. KAYA oferuje bezpłatną wysyłkę kurierską dla zamówień o wartości od 30 zł i cudownie pakuje wszystko zgodnie z zero waste, zero folii czy innych wypełniaczy. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia…
Na zdjęciu znajduje się tampon z aplikatorem firmy Ginger Organic oraz tampony KAYA. I tu niestety minus dla KAYA, bo tampony są w zwykłej folii. Rozmawiałam jednak z producentem (za to kocham polskie firmy, że możesz tak otwarcie po ludzku i swobodnie porozmawiać :-)) i wiem, że już od jakiegoś czasu szukają ekologicznej alternatywy. Biopolimer stosowany w opakowaniach podpasek i wkładek higienicznych okazał się nie wystarczająco wytrzymały, aby utrzymać tampon w całości w opakowaniu. Mam nadzieję, że szybko znajdą rozwiązanie! Same tampony są wykonane w 100% z organicznej bawełny z certyfikatem GOTS – niebielone chlorem oraz pozbawione toksyn, syntetycznych dodatków, barwników i substancji zapachowych.
Tampony Ginger Organic, podobnie jak KAYA, są zrobione w 100% z organicznej bawełny z licznymi certyfikatami. Opakowanie jest zrobione z grubego kartonu, bez żadnej dodatkowej lakierowanej powłoki, co jest dużym atutem. Na zdjęciu widzicie tampon a aplikatorem, ale mają w swojej ofercie również tampony bez aplikatora. One też są owinięte w folię, nie znalazłam nigdzie informacji, żeby była wykonana z biopolimerów, więc zakładam, że tak jak w tamponach KAYA jest to po prostu folia którą można przynajmniej zrecyklingować. Ale żeby było sprawiedliwie, to też należy im się za to minus, jeśli faktycznie jest to “zwykła” folia. Muszę jednak dodać, że ja mam problem z aplikatorem, bo zazwyczaj trudno się go wpycha. Czasami wchodzi w miarę łatwo, a czasami muszę się nagimnastykować. Może jest to kwestia tego, że tampony są bardzo miękkie. A może ja nie potrafię go obsługiwać? 😉 Nie mogę się doczekać, jak już wykończę ostatnie opakowanie, poza tym zdecydowanie praktyczniejsze i poręczniejsze są tampony bez aplikatorów. Wybiorę KAYA, bo są bardziej chłonne i sztywniejsze od Ginger Organic. Każda kobieta ma jednak inną budowę anatomiczną i inne preferencje, więc dobrze jest przetestować kilka opcji. W Rossmanie są jeszcze tampony z bawełny organicznej marki Masmi, ale ich nie używałam, więc nic na ich temat nie mogę powiedzieć.
I tu gwoli wyjaśnienia odnośnie tamponów. Jestem zakochana w kubeczku menstruacyjnym, ale nie jestem w stanie przewidzieć, kiedy dokładnie dostanę okres, więc zawsze w kosmetyczce mam awaryjny tampon, który przydaje się praktycznie co miesiąc. Kupuję więc jedno opakowanie organicznych tamponów rocznie, bo nie wyobrażam sobie nosić w torebce kubeczek menstruacyjny.
Jeśli wytrwałaś do tego momentu, to gratuluję wytrwałości i jestem Ci niezmiernie wdzięczna!
To będzie chyba najdłuższy artykuł w kategorii #PlasticFreeJuly, a może i nawet ze wszystkich innych 😉 Nie chciałam potraktować tego tematu “po łebkach”, bo tak jak pisałam wcześniej, dostaję mnóstwo nieśmiałych pytań po warsztatach, najwięcej o kubeczki menstruacyjne. Chciałam też zwrócić uwagę na toksyczność “zwyczajnych” tamponów, wkładek i podpasek, bo walka z plastikiem to jedno, ale zdrowie jest jeszcze ważniejsze.
Jeśli będziesz miała jeszcze jakiekolwiek pytania, to napisz do mnie. Obiecuję, że na wszystkie odpowiem.
Tym intymnym tematem kończymy cykl “Łazienka bez plastiku”, a od jutra zaczynamy “Kuchnię bez plastiku” 🙂
Comments
Dziękuje za tak szczegółowe wyjaśnienie i pokazanie eco alternatyw. W szkołach powinny być takie warsztaty dla młodych kobiet w powiązaniu z podejściem zerowaste. Czekam na kolejne odsłony. Pozdrawiam. Karina
Author
Dzięki Karina. Temat menstruacji jest traktowany w szkołach po macoszemu, a nastolatki powinny być w pełni uświadamiane, zwłaszcza, że dotyczy to ich zdrowia. Niestety, często nawet w domu nie mogą swobodnie porozmawiać o okresie. Dlatego właśnie od pewnego czasu pracuję nad projektem, który ma to zmienić. Więcej szczegółów na jesieni 🙂