Niebawem kończą się wakacje i dzieci wrócą do szkoły. W supermarketach już od początku sierpnia promowane są oferty na artykuły szkolne, a rodzice liczą, ile będzie kosztował tegoroczny powrót ich pociech do nauki. Zaryzykuję stwierdzenie, że dzieci mniej się cieszą z końca wakacji niż rodzice. Koniec laby dla dzieciaków, a dla dorosłych koniec wymyślania zajęć i atrakcji w odpowiedzi na “nudzi mi się”. Mając w domu nastolatka jest dużo łatwiej, mojemu synowi wystarczy rower i komputer 🙂 Wielu rodziców jednak odlicza zapewne dni do rozpoczęcia roku szkolnego i cieszy się z tego tak, jak ci rodzice:
Żarty żartami, powrót do szkoły to zazwyczaj spory wydatek. Kiedy mój syn chodził do prywatnej do szkoły, co roku w połowie wakacji dostawałam listę z wyprawką, która przyprawiała mnie o palpitację serca. Absolutnie za każdym razem znajdowały się na niej takie pozycje, które kosztowały niemało, a potem były użyte na zajęciach tylko raz czy dwa albo nawet w ogóle! Do dziś pamiętam z wyprawki m.in: pastele suche i tłuste, trzy rodzaje kredek, flamastry do tkanin i szkła/ceramiki, glinę samoutwardzalną, włóczkę, filc w różnych kolorach, specjalne rysiki i tusze kreślarskie, bloki techniczne w różnych rozmiarach i z czarnymi kartkami, a nawet… pięć rodzajów ołówków (o istnieniu niektórych nawet nie miałam pojęcia). Do dzisiaj zalegają one w szafkach i szufladach. Na szczęście to już przeszłość i teraz wyprawka to zwyczajne przedmioty szkolne typu zeszyty, kredki, flamastry czy bloki rysunkowe i techniczne, uff 😉
Wybierając się na zakupy szkolne przyniesiemy do domu sporo plastiku i foliowych opakowań. Sama bezskutecznie poszukuję m.in. drewnianego lub metalowego zestawu geometrycznego. Plastikowe nie dość, że są szkodliwe dla środowiska, to na dodatek nietrwałe i bardzo szybko się łamią. O zeszyty z makulatury też nie jest łatwo. Bloki do notatek owszem, dlaczego więc nie zeszyty? Zapewne trudno by było umieścić wszystkie kolorowe nadruki, postaci z bajek, o laminowaniu folią okładek zeszytów nie wspomnę. Z sentymentem wspominam moje zeszyty z pierwszych lat podstawówki. Okazało się, że jeszcze kilka ostało się w moim rodzinnym domu 🙂

Kiedy jednak pojawiły się kolorowe zeszyty, każdy chciał takie mieć. Tak jak chińskie piórniki i pachnące gumki do ścierania 😉
Jakie powinny być kroki do skompletowania wyprawki szkolnej w duchu zero waste?

Zawsze zaczynaj od sprawdzenia, jakie przybory szkolne już masz w domu. Wydaje się to oczywiste, ale wiele osób tego nie robi, bo różne rzeczy bywają pochowane gdzieś głęboko w szafkach czy szufladach. Raczej każdy uczeń wyczekuje dnia, w którym może pozbyć się z widoku wszelkich przedmiotów szkolnych i rozpocząć wakacje 😉 Ja mam taki zazwyczaj, że po zakończeniu roku szkolnego niemal od razu przeglądam z synem “stany magazynowe”. Wyrzucamy zapisane zeszyty, ewentualnie zostawiając te, które miały zapisane niewiele kartek. Pozbywamy się tych kartek, a reszta zeszytu może być wykorzystana ponownie.
Sprawdzamy stan piórnika, długopisów, ołówków, linijek, temperówki i generalnie wszelkich przyborów oraz zapasów, które jeszcze mamy w szafkach. Przydaje się do tego prosta lista zrobiona w Excelu. Poniżej jest jej kawałek tej listy, a całą możesz pobrać tutaj. Wyszczególnione są na niej przeróżne artykuły szkolne, możesz ją zmodyfikować pod potrzeby Twojego dziecka. Wpisujesz ile sztuk danego przedmiotu już masz w domu, a kiedy już będziesz mieć listę z wyprawką ze szkoły, dopisz ile czego potrzebujesz i formuła w arkuszu wyliczy za Ciebie, co i ile jeszcze musisz dokupić/ czy zdobyć.

ZESZYTY
Nie znalazłam “zwyczajnych” zeszytów szkolnych zrobionych w całości z makulatury. Kiedyś trafiłam na takie robione w małej manufakturze, ale ich cena była powalająca. Jeśli więc kupujesz zeszyty, to wybierz takie jak najprostsze, nie powlekane folią/laminatem. Młodsze dzieci lubią kolory i postaci z bajek, ale może wspólnie coś narysujecie na jednokolorowej okładce zeszytu?
Nastolatków dużo łatwiej jest przekonać do prostych w formie, jednokolorowych okładek zeszytów. Mówię to z perspektywy rodzica 13-latka 😉 Popularna i dostępna nawet w małych sklepach papierniczych marka Herlitz ma grubsze zeszyty (60K i 96K) w grubych, kartonowych okładkach. Są one barwione w masie, więc nie jest to idealne rozwiązanie, ale ja uznaję je za “mniejsze zło” i tak sto razy lepsze niż okładki powlekane folią. Jeśli Twoje dziecko bardzo niszczy okładki zeszytów, to jest opcja z okładką wykonaną z PP, czyli polipropylenu, który przynajmniej da się przetworzyć ponownie. Lepsze to niż dedykowana okładka na zeszyt, która nie wiadomo z czego jest zrobiona, na dodatek zazwyczaj nie przetrwa nawet jednego półrocza. Kiedy ja byłam w podstawówce, to zeszyty miałam okładane w resztki tapet. To dopiero było zero waste 😉


OKŁADKI NA PODRĘCZNIKI
Od niedawna podręczniki dostaje się w szkole zazwyczaj po poprzednich rocznikach i jest wymóg obłożenia ich w okładki, żeby się nie niszczyły. Taka obowiązuje zasada w szkole mojego syna i niezależnie od wytycznych szkoły sama bym w coś obłożyła wszystkie książki. Gotowe okładki niszczą się bardzo szybko, są do wyrzucenia maksymalnie po jednym roku szkolnym. Rozwiązanie, które ja stosuję nie jest wprawdzie zero waste’owe, ale najlepsze i najtrwalsze z mi znanych. Już widzę pełne szoku i pogardy spojrzenia restrykcyjnych zero wasterów 😉 Jeśli masz inny sposób, to podziel się nim koniecznie. Używam wyprodukowanych w Polsce samoprzylepnych okładek (zrobionych z nadającego się do recyklingu PP), które można docinać na wymiar, choć staram się dobierać ich wielkość tak, żeby jak najmniej odcinać. Są naprawdę porządne i bardzo grube, raz przyklejone na podręczniki będą służyły nie tylko jednemu rocznikowi, ale i kolejnym:
Takie okładki w różnych rozmiarach najtaniej dostaniesz na Allegro. W ubiegłym roku widziałam je też w stacjonarnym sklepie papierniczym, ale były dużo droższe w przeliczeniu za sztukę. Na Allegro szukaj ich po prostu pod hasłem “okładki samoprzylepne“.
PIÓRNIK I JEGO WYPOSAŻENIE
Wyposażenie piórnika zmniejsza się zazwyczaj wraz z wiekiem dziecka. Mój syn, będąc w ubiegłym roku szkolnym w VI klasie, prawie w ogóle nie używał flamastrów, czasem tylko kredki, które i tak zużywały się w błyskawicznym tempie, bo ciągle się łamały. Zastanawiałam się, co będzie lepszym rozwiązaniem – ekologiczne kredki ołówkowe, czy dobrze znane mi z moich czasów szkolnych kredki mechaniczne. Postawiłam na te drugie, choć nie są tanie, ale to był dobry wybór. Jakimś cudem wkłady zużywają się dużo wolniej, a ich metalowe korpusy są praktycznie niezniszczalne. Sama z przyjemnością ich czasem pożyczam 😉 Jeśli jednak preferujesz zwykłe kredki ołówkowe, to szukaj takich ekologicznych, których “obierki” można wrzucić do kompostu albo jako nawóz do ziemi/donicy. Te powlekane lakierem muszą niestety wylądować w koszu na odpady zmieszane i nie nadają się do ponownego przetworzenia. Kredki ekologiczne nie są dużym wydatkiem. Można je kupić poniżej 10 zł, np. takie:

Podobnie z ołówkiem. Świetnym rozwiązaniem jest ołówek automatyczny, ale nie taki na cieniutkie wkłady 0,5 mm, tylko 2 mm. Te cienkie bardzo często łamią się już podczas ich umieszczania w korpusie. Te grubsze, wbrew pozorom, wcale nie piszą grubą kreską i są naprawdę wygodne. Wprawdzie zapas wkładów jest dostępny w plastikowym opakowaniu (a przynajmniej ja nie znalazłam innego), ale 12 sztuk, które jest w zestawie starczy na kilka lat, może nawet na całą podstawówkę 🙂 Świetny jest też system ostrzenia końcówek – wyjmuje się końcówkę z góry, wystarczą dwa obroty końcówki grafitu i gotowe.
Posiadając ołówek i kredki mechaniczne, nie potrzebujesz już zwykłej temperówki. Porządny, metalowy ołówek można kupić naprawdę tanio. Ten, który widzisz na zdjęciu kosztuje na Allegro 11 zł, a w komplecie z wkładami niecałe 16 zł. W ciągu roku wydawałam znaczniej więcej na jednorazowe ołówki.
Długopisy i pióra wieczne
Jestem zwolenniczką piór wiecznych. Same w sobie są niejednokrotnie dziełem sztuki i pisząc piórem ma się zazwyczaj ładniejszy charakter pisma. Ja osobiście zamiast jakiegoś markowego biura za bajońskie pieniądze wolę unikatowe, ręcznie wykonane w Polsce. Nawet, gdybym mogła sobie na takie finansowo pozwolić, to i tak bym tego nie zrobiła. Moje pióro pochodzi z MK Drewnem Pisane, które już chwaliłam we wpisie o goleniu i depilacji, na dodatek jest zrobione z drewna z odzysku. Ma swoje niedoskonałości, ale jest jedyne w swoim rodzaju, nikt nie ma takiego samego i za to je uwielbiam. Jeśli chcesz dodatkowo dodać charakteru swojemu odręcznemu pismu, to wybierz nietypowy kolor atramentu. Ja latami używałam tylko czarnego lub niebieskiego, a ostatnio zdecydowałam się na brązowy i od trzech miesięcy się do niego przyzwyczajam 😉 Słoiczek atramentu starcza na na bardzo długo, a kosztuje jedynie około 10 zł.

Mój syn w ubiegłym roku szkolnym zamienił w końcu długopis na pióro wieczne, musiało być oczywiście całe czarne, bo taka panuje u niego od ponad roku faza kolorystyczna 😉 Pióro ma tłoczek i atrament jest uzupełniany w domu mniej więcej co 2-3 dni, ale w piórniku ma zawsze awaryjny nabój. Mam świadomość, że to plastik, ale przecież nie będzie nosił ze sobą do szkoły szklanej butelki z atramentem, więc w tej kwestii kieruję się zdrowym rozsądkiem i względem praktycznym.
Do pewnego wieku dzieci używają wyłącznie długopisów. Powiem szczerze, że nie znalazłam jeszcze naprawdę ekologicznego długopisu. Nawet te, które są reklamowane jako ekologiczne gadżety, bo mają korpus z papieru, PLA, skrobi kukurydzianej, korka czy jakiegokolwiek innego ekologicznego tworzywa, mają wkład, który jest taki sam, jak w zwykłych długopisach, czyli już nie ekologiczny. Jeśli więc Twoje dziecko używa długopisów, to wybieraj takie z wymiennymi wkładami, a nie jednorazowe.
Flamastry i zakreślacze
Tak jak już pisałam wcześniej, mój syn w ubiegłym roku szkolnym sporadycznie używał flamastrów i generalnie chyba tak to już jest, kiedy dziecko kończy etap edukacji wczesnoszkolnej, czyli III klasę podstawówki. Flamastry, które ma w piórniku kupiliśmy kilka lat temu w Ikei i wciąż są jak nowe. Podobnie jak w przypadku długopisów, nie trafiłam jeszcze na w pełni ekologiczne. Owszem, są takie, które mają wkłady na bazie wody, nie zawierają formaldehydów i innych szkodliwych substancji, ale korpus jest zawsze plastikowy. Ja osobiście potrzebuję np. na szkolenia flamastry do flipchartów i używam takich, których tusz można uzupełniać (marki Neuland):

Moje są akurat grube i nie zmieszczą się w żadnym piórniku szkolnym. Można kupić cieńsze, na sztuki w wybranych kolorach, ale ponieważ to są profesjonalne narzędzia pracy, to komplet 12 sztuk tani nie będzie (wychodzi niecałe 100 zł). Niewątpliwą ich zaletą jest jednak możliwość ponownego napełniania tuszem aż 45 razy!

Nie wiem, czy uczniowie podstawówki używają zakreślaczy. Mój syn przez 6 lat ani razu, ale licealiści raczej już tak. Sama pamiętam moje pierwsze zakreślacze z czasów liceum, choć to było ponad 20 lat temu 😉 Do dzisiaj można kupić identyczne.
Standardowe zakreślacze, które wciąż mam w domu są najwyraźniej bardzo wydajne, bo moje mają co najmniej 5 lat i wciąż są jak nowe. Jakiś czas temu pojawiły się na rynku zakreślacze kredkowe, które chyba noszą fachową nazwę suchych markerów. Powiem szczerze, że nie dają tak samo dobrego efektu, jak “prawdziwe” zakreślacze, ale spokojnie spełniają swoją rolę. Poniżej możesz zobaczyć porównanie:

Jeśli nie wyobrażasz Ty albo Twoje dziecko nie wyobrażacie sobie rezygnacji ze zwykłego zakreślacza, to poszukaj takiego wykonanego z materiałów z odzysku:

Co jeszcze znajduje się zazwyczaj w piórniku ucznia? Gumka do ścierania, temperówka, linijka. Żeby ograniczyć plastik u swojego ucznia, wybierz temperówkę całą metalową albo drewniano-metalową. Linijkę też możesz kupić całą drewnianą albo metalową, niezależnie od jej długości.
Gumki do ścierania wybieraj naturalne, bez lateksu czy PVC, np. takie:

Piórnik
Za każdym razem, kiedy szukałam w internecie razem z synem piórnika do szkoły, dostawałam oczopląsu. Kiedy już jakiś był wybrany, okazywało się, że na stronie wyników Allegro kilka pozycji niżej jest jeszcze fajniejszy, ciekawszy, tańszy itd. Przez pięć lat podstawówki co roku trzeba było kupować nowy, bo stary nie nadawał się już do niczego, nawet jeśli do najtańszych nie należał. Ostatni piórnik jest jednak o dziwo wciąż w całkiem niezłym stanie, po półtora roku intensywnego używania 🙂 Jest rozkładany, choć na co dzień mój syn nie korzysta z większości jego zawartości, takiej jak kredki czy flamastry. Zastanawialiśmy się niedawno, czy nie zamienić go na mały i lekki piórnik-tubę, a kredki i flamastry trzymać w starym czy też drugim piórniku w szafce w szkole i wyjmować go tylko na te zajęcia, na których byłyby one potrzebne. Na razie jednak zostaje bez zmian, bo według mojego syna jego dużą zaletą jest okienko, w którym umieszcza się plan lekcji, a ponoć to jest ważna funkcjonalność ułatwiająca życie 😉 Tak oto prezentuje się piórnik mojego syna w całej okazałości, gotowy na nowy rok szkolny po podmianie na aktualny plan lekcji:


Temperówka jest zupełnie zbędna przy automatycznych kredkach i ołówku, ale zostaje, bo może jakiś inny uczeń z klasy będzie potrzebował ją pożyczyć 🙂
Nie ma zbyt dużego wyboru piórników ekologicznych. Te, które są dostępne na rynku polskim są wykonane zazwyczaj z lnu lub drewna. Oto kilka przykładów:


Podobny piórnik miałam w podstawówce, mieszkał w nim Plastuś 🙂 Jeśli decoupage jest hobby Twojej rodziny, będziecie się dobrze bawić, przy jego ozdabianiu, a Twoje dziecko będzie miało unikalny piórnik 🙂

Możesz też zamówić personalizowany piórnik dla swojego dziecka:

Jako ciekawostkę chciałabym pokazać piórnik, który przypomina wytłoczkę do jajek 😉 Nie sądzę, żeby przerwał w plecaku ucznia dłużej niż tydzień, pewnie nawet w mojej torebce niewiele dłużej 😉

Jak widzisz jest wiele różnych możliwości i rozwiązań, żeby przybory szkolne były bardziej przyjazne środowisku. Najlepszym rozwiązaniem będzie jednak NAJPIERW zużyć i wykorzystać to, co już macie w domu i co wciąż nadaje się do użytku, nawet jeśli jest plastikowe. Marnotrastwo i nieuzasadnione pozbywanie się dobrych rzeczy jest wbrew zasadom zero waste.
Plecak / tornister
Plecaki czy tornistry występują w tak wielu różnych wersjach i są zrobione z tak różnych materiałów, że można by na ten temat cały cykl stworzyć. Można znaleźć takie, które zostały wykonane m.in. z tkaniny z butelek PET, ekologicznego silikonu, lnu, surówki bawełnianej, płótna, a nawet z … uniformów więziennych. Najbardziej ekologiczny będzie jednak plecak czy tornister z drugiej ręki, niezależnie od materiałów, z których został wykonany. Chciałabym Cię też uczulić na dobre przemyślenie nie tyle tworzywa, o ile rodzaju plecaka. Mój syn używał w poprzedniej szkole plecaka-walizki, bo chodził do niej głównie na piechotę, więc dźwiganie klamotów na plecach było nie dość, że bez sensu, to na dodatek niekorzystne dla kręgosłupa. Akurat tak się złożyło, że zmiana szkoły zbiegła się też z dokonaniem żywota przez plecak-walizkę, tak więc na kolejny rok szkolny został kupiony nowy, jeszcze lepszej jakości. Szybko jednak okazało się, że dojeżdżanie na rowerze z plecakiem, którego kółka, pomimo, że zakryte specjalną “konstrukcją”, wbijają się podczas jazdy w plecy jest co najmniej niewygodne. W rezultacie musiałam kupić inny plecak…

Ubranie galowe na rozpoczęcie roku szkolnego
Mój syn rośnie w tempie ekspresowym, więc co roku kupuję mu koszulę na rozpoczęcie roku szkolnego w ostatniej chwili, mniej więcej dwa tygodnie wcześniej. W ciuchlandzie jak na złość jeszcze nigdy nie znalazłam odpowiedniego rozmiaru, zazwyczaj więc szukam używanej na Allegro czy OLX. Nie ma sensu kupować nowej praktycznie na raz, bo za maksymalnie trzy miesiące rękawy będą za krótkie. Mój syn ma 13 lat i prawie 185 cm wzrostu, więc koszula na szczupłą, jeszcze chłopięcą sylwetkę, ale już męski wzrost jest nie lada wyzwaniem. Spodnie materiałowe w granatowym kolorze zazwyczaj i tak znajdują się w szafie, więc przynajmniej nie muszę się w tej kwestii wysilać 😉 Nie są to wprawdzie spodnie garniturowe, tylko określiłabym ich styl jako “business casual”, ale uważam, że i ciemne dżinsy byłyby OK.
Od niedawna odpuściłam sobie “wyjściowe” buty dla mojego nastolatka. Wprawdzie stopy rosną mu wolniej niż całe ciało, ale i tak kupowanie nowych, eleganckich butów, które założy może ze cztery razy jest kompletnie bez sensu (używanych butów nie kupuję i nikt mnie do tego nie przekona). W czerwcu na zakończenie roku szkolnego poszedł w sportowych, aczkolwiek całych czarnych butach, te same założy na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. Mamy też coraz bardziej odmienne gusta modowe w kwestii butów, więc trudno by było znaleźć kompromis co do elegantszego obuwia 😉
Jeśli Twoje dziecko nie ma regularnych okazji do noszenia eleganckich strojów, to zawsze szukaj najpierw ubrań z drugiej ręki. Tak właściwie to zachęcam Cię też do sięgania po tego typu ubrania niezależnie od ich przeznaczenia. Ja nie kupuję używanej bielizny i butów, co do reszty garderoby nie mam żadnych obiekcji i jest to najbardziej zero waste’owa opcja. Wolę kupić dobrej jakości, używane ubranie niż tanią, ale kiepskiej jakości nową szmatę (bo to po kilku praniach, a czasem nawet po jednym robią się dosłownie szmaty) w sklepie, który na dodatek zleca szycie w krajach, w których powszechnie stosuje się wyzysk pracowników i w fabrykach pracują nastolatkowie w wieku mojego dziecka.
Strój na WF
W zależności od wymogów szkoły, strój na WF może być mniej lub bardziej narzucony. W poprzedniej, prywatnej szkole mojego syna co roku był to gładki, biały t-shirt i czerwone spodenki. Dopiero kiedy już rezygnowaliśmy z tej szkoły wpadłam na pomysł wprowadzenia sprzedaży strojów kolejnym rocznikom. Pomimo, że cały strój można było kupić za niewielkie pieniądze w Decathlonie, to po co kupować nowy, skoro można było odkupić go od starszych roczników i sprzedać swój młodszym. Jako że syn przeniósł się do innej szkoły, pomysłu tego nie zdążyłam już zrealizować, a szkoda. W obecnej szkole nie ma aż konkretnie narzuconych wytycznych, ale i tak jest to powinna to być jakaś jasna koszulka i krótkie spodenki. T-shirty na WF można teoretycznie wykorzystywać również na co dzień, ale spodenek gimnastycznych dzieciaki raczej nie noszą nawet latem. Może więc warto podpytać w szkole rodziców starszych roczników, czy nie chcieliby ich odsprzedać albo nawet zorganizować ogólnoszkolną akcję w porozumieniu ze szkołą czy radą rodziców?
Jedzenie do szkoły
Wiele dzieci jada obiady albo wręcz kilka posiłków w szkole. Mój syn zjada w szkole obiad, więc zabiera z domu drugie śniadanie, przekąskę i wodę do picia w wielorazowej butelce, którą uzupełnia wodą z kranu w szkole. Oprócz kanapki zawsze bierze do plecaka jakiś owoc i często ulubione małe pomidorki. Tak wygląda przykładowy zestaw do szkoły:

Kanapka jest zawinięta w wielorazową woskowijkę, o której pisałam we wpisie o podróżach bez plastiku. Znajdziesz w nim też sporo podpowiedzi w co pakować jedzenie na podróż, które możesz z powodzeniem wykorzystać również do szkoły czy pracy. W różowym, plastikowym pojemniczku (bez BPA) znajdowały się małe pomidorki. Całe jedzenie zapakowane było w woreczek z surówki bawełnianej. Czasami dołączałam różne “motywacyjne” karteczki dla mojego syna, ale dostałam już zakaz, bo ponoć jest już na nie za stary i głupio jest, kiedy ktoś z klasy je zobaczy 😉 Można więc rzec, że to wręcz pamiątkowe zdjęcie 😉
Mam nadzieję, że podpowiedziałam Ci kilka pomysłów na to, jak choć trochę ograniczyć plastik, koszty, przedłużyć życie niektórym szkolnym przedmiotom i wykorzystać ponownie inne zgodnie z jedną z zasad zero waste, czyli REUSE. Nie daj się wciągnąć w wir reklam wmawiających nam, ile to nowych rzeczy potrzebuje Twoje dziecko. Czy naprawdę trzeba co roku kupować nowy piórnik czy plecak, skoro dotychczasowy nie jest zniszczony i wciąż nadaje się do użytku po odświeżeniu? Jak mówi pierwsza zasada zero waste – REFUSE, czyli odmawiaj temu, co nie jest niezbędne. Sprawdź, co już masz w domu, popytaj wśród znajomych i innych rodziców ze szkoły Twojego dziecka, a dopiero na końcu udaj się na zakupy, starając się ograniczać plastik i wybierać naturalne materiały na tyle, na ile jest to możliwe. Gorąco Cię do tego zachęcam i nie zapomnij ściągnąć pliku z listą wyprawki szkolnej, która pomoże Ci w uzupełnieniu naprawdę niezbędnych ilości przedmiotów na nowy rok szkolny.
Comments
Pingback: BACK TO SCHOOL CZYLI WYPRAWKA ZERO WASTE – Zerowasterzy